Strony

środa, 7 marca 2012

William Szekspir Makbet (fragmenty)
AKT V, SCENA I
Dunzynan. Komnata w zamku. Lekarz i Jedna z dam pałacowych.
LEKARZ
[...]
Dawnoż się to zdarzyło po raz ostatni?
DAMA
Zaraz po wyjściu jego królewskiej mości w pole. Widziałam na własne oczy, jak wstała
z łóżka, zarzuciła na siebie nocny ubiór, otworzyła szkatułę, wyjęła papier, złożyła go,
napisała coś na wierzchu, przeczytała potem i zapieczętowawszy położyła się znowu:
wszystko to we śnie jak najgłębszym.
LEKARZ
Dziwne zboczenie natury! Zostawać pod dobroczynnym wpływem snu i pełnić zarazem
funkcję czuwającego. Ale pominąwszy jej przechadzkę i inne czynne manifestacje,
nie słyszałażeś, pani, aby w tym sennym stanie co mówiła?
DAMA
I owszem, takie rzeczy, których za nic nie powtórzę.
[...]
Lady Makbet wchodzi ze świecą w ręku.
Patrz pan, oto idzie! Tym samym trybem jak zawsze i najzupełniej uśpiona. Uważaj tylko,
stój cicho.
LEKARZ
Skąd ona wzięła tę świecę?
DAMA
Stała przy jej łóżku. Ciągle musi mieć światło przy sobie. Taki wydała rozkaz.
LEKARZ
Widzisz, pani - oczy ma otwarte.
DAMA
Tak, ale ma zawartą ich władzę.
LEKARZ
Cóż to ona robi? Patrz, pani, jak sobie ręce obciera.
DAMA
To jej ruch zwyczajny; zdaje się jej, że tym sposobem umywa sobie ręce; widziałam ją
to robiącą, bywało, przez cały kwadrans.
LADY MAKBET
Jeszcze jedna plama.
[...]
Precz, przeklęta plamo! precz! mówię. Raz dwa - czas działać. - Piekło ciemne. - Wstydź się,
mężu, wstydź się! Żołnierzem jesteś, a tchórzysz? Cóż stąd, chociażby się wydało? Nikt nas
przecie nie pociągnie do tłumaczenia. Jednakże kto by się był spodziewał tyle krwi w tym
starcu!
[...]
Tan Fajf miał żonę; gdzież ona jest? Cóż to? Czyliż te ręce nigdy obmyć się nie dadzą?
Dość tego, mężu, dość tego! Wszystko popsujesz tym obłąkanym wzrokiem.
[...]
DAMA
Powiedziała, czego nie powinna była mówić; to rzecz pewna. Bóg raczy wiedzieć, co jest jej
wiadome!
LADY MAKBET
Ciągle ten zapach krwi! Wszystkie wonie Arabii1 nie odejmą tego zapachu z tej małej ręki.
Och! och! och!
LEKARZ
Co to było za westchnienie! Ciężkież musi mieć brzemię na sercu.
[...]
LADY MAKBET
Umyj ręce, weź szlafrok; nie wyglądaj tak blado. Powtarzam ci, Banko pogrzebany,
nie powstanie więcej.
[...]
Do łóżka! do łóżka! kołatają do bramy. Pójdź, pójdź! pójdź! daj rękę! Co się stało, odstać się
nie może. Do łóżka! do łóżka! do łóżka!
wychodzi.
[...]
LEKARZ
Zły to stan. Czyny przeciwne naturze
Rodzą przeciwny naturze niepokój;
Skrycie dręczone sumienie powierza
Nieraz poduszce tajemnice duszy.
Jej potrzebniejszy ksiądz niż lekarz, Boże,
Przebacz nam grzesznym! Nie odstąp jej, pani;
Miej ją na oku i pochowaj wszystko,
Czym by się mogła uszkodzić. Dobranoc.
[...]
1 wonne olejki przywożone ze Wschodu
William Szekspir, Makbet, przeł. Józef Paszkowski, Wrocław, Ossolineum 1967
Adam Mickiewicz Romantyczność (fragment)
Methinks, I see... where?
- In my mind's eyes.
Shakespeare
Zdaje mi się, że widzę.. gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
Szekspir
Słuchaj, dzieweczko!
- Ona nie słucha -
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz; z kim się witasz?
- Ona nie słucha. -
To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
Tu się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
„Tyżeś to w nocy? - To ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha!
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem usłyszy macocha!
„Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka!.
„I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne- dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!
Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.
„Źle mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!
„Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?
Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku?
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!
„Mój Boże! kur się odzywa,
Zorza błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczęśliwa".
Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,
Bieży za nim, krzyczy; pada;
Na ten upadek, na głos boleści,
Skupia się ludzi gromada.
„Mówcie pacierze! - krzyczy prostota -
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!"
[...]
Adam Mickiewicz, Dzieła, Warszawa 1955

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz